napisz do nas

O nas

Nie jestem w stanie sobie przypomnieć, kiedy moja rodzina nie miała psa, kota i innych domowników pod opieką. Zawsze towarzyszył nam dość duży zwierzyniec na czele którego jednak zasłużenie stawał pies. Fascynowały mnie duże rasy, takie, które wzbudzały respekt a pod płaszczem groźnie wyglądającego czworonoga skrywałby się spokojny, zrównoważony puchaty miś, przytulanka. I oto przez wiele lat przedmiotem zainteresowania moim i mojego męża był piękny, jakże dostojnie wyglądający pies, mieszkający nieopodal u sąsiada w zagrodzie. Byliśmy przekonani, iż wszystkie jego psy to owczarki kaukaskie. Jakież było nasze zdziwienie, kiedy to okazało się, że ten przyciągający każde spojrzenie pies to wcale nie kaukaz, ale mastif tybetański, rasa o której w ogóle nie słyszeliśmy. Dumny, wyniosły, tak majestatycznie wyglądający na tle pozostałych kaukazów, robił niesamowite wrażenie.

Po stracie naszego 10-cio letniego owczarka niemieckiego nie byliśmy w żaden sposób przekonani i gotowi na następnego psa, kolejnego członka rodziny. Tą decyzję odkładaliśmy w czasie. W chwili słabości, przeglądając czasopisma o psach natrafiłam na ogłoszenie o planowanym miocie mastifa tybetańskiego. Skłoniło mnie to do zasięgnięcia wiedzy o tej, do niedawna zupełnie nieznanej mi rasie. Po krótkim namyśle, decyzja zapadła, szukamy szczeniaka – mastifa tybetańskiego… Takim zrządzeniem losu w naszym domu pojawiła się mała, czarna, puchata kulka o imieniu Damar. W wolnym tłumaczeniu z języka arabskiego oznacza to „rozbójnik” – zrządzenie losu? Był to prawdziwy rozbójnik, zwłaszcza we wczesnym okresie rozwoju.

I tak się to właśnie zaczęło… Było wiele radości, ale i psot. Rozpoczęła się nasza prawdziwa przygoda z mastifem tybetańskim. Może to banalne, ale właśnie Damar odmienił nasze życie, przewrócił je do góry nogami. Oryginalność tybetańskiej natury nie da się z niczym porównać, trzeba ją po prostu doświadczyć.

Damar pojawił się u nas w wieku 8 tygodni i nie byliśmy w stanie zatrzymać go w domu. Czy padał deszcz czy śnieg, psiak ciągle chciał wyjść, przesiadywać na zewnątrz i to w miejscu skąd rozciągał się najlepszy widok na okolicę. Wtedy jeszcze nie mieliśmy pojęcia, co to znaczy rasa pierwotna, rasa, która przez setki lat ukształtowała zespół osobniczych cech, pozwalających jej przetrwać w tak trudnych warunkach Wyżyny Tybetańskiej. Rasa, która od wieków była użytkową, służyła w swoim ojczystym kraju przede wszystkim jako skuteczny i niestrudzony stróż.

I oto od najmłodszych lat Damar czuwał w obejściu, leżał jakby niewzruszony, wodząc wzrokiem na lewo i prawo. Monitorował otaczający go świat, wszczynając alarm tylko wtedy, gdy uważał to za stosowne zawiadomić nas o „zagrożeniu”. Za dnia na pozór ospały, wieczorem w stanie wzmożonej aktywności, reagujący spontanicznie, ale jakby z zamysłem.

Damar miał zadatki na dużego, pięknego psa. Gdy ukończył 9 miesięcy pojechał na swoją pierwszą wystawę. Jak się potem okazało, była to najważniejsza wystawa w Polsce. Wygrał w Poznaniu swoją klasę juniorów a w porównaniu pokonał wszystkich pozostałych rywali w tym interchampiona. Za jednym zamachem zdobył tytuły Zwycięzcy Młodzieży, Młodzieżowego Zwycięzcy Polski oraz Zwycięzcy Rasy. Zmotywowani jego debiutem zdecydowaliśmy się na kolejne podróże, wystawy, które dają nam do tej pory wiele radości.

Zamiłowanie do tej rasy jednak przeszło nasze najśmielsze oczekiwania i z początkiem 2005 przyjechała do nas z Czech druga puchata kulka o imieniu Ooya, która od pierwszego dnia pobytu w naszym domu owinęła sobie Damara wokół swojej zgrabnej łapki. Byli dosłownie nierozłączni. Ooya, którą nazwaliśmy księżniczka Sara wyrosła na przepiękną, jedną z najbardziej charyzmatycznych i nieporównywalnie ponadprzeciętnych suk tej rasy w Polsce. Z pewnością zawdzięcza to swoim doskonałym przodkom pochodzącym z najsłynniejszej, amerykańskiej linii hodowlanej Drakyi. I w ten oto sposób rozpoczęła się nasza przygoda, nowa karta historii mastifa tybetańskiego w granicach grodu Trybunalskiego o nazwie „Lhassa Valley”.